pióro

Książka na długie wieczory

Oczami wyobraźni widzę, jak podczas długich, jesiennych wieczorów, siedząc z kubkiem herbaty, robicie ćwiczenia z nowego podręcznika.

Czekając na nowy podręcznik, wpadłam na pomysł, by zmienić okładkę „Pisz po polsku!” i zamiast ołówka dodać do niej pióro. Jak Wam się podoba? 🙂

Powiem Wam, że jest mi trochę dziwnie, bo wydanie drugiego podręcznika jest coraz bliżej, a ja czuję… spokój. Czuję też tremę, ale taką pozytywną.

Przed wydaniem „Pisz po polsku!” musiałam podjąć po raz pierwszy wiele decyzji i przejść wiele ścieżek – chodzi o wybór formatu, papieru, liczby egzemplarzy, drukarni, zarejestrowanie się w bazie ISBN, nawiązanie współpracy z księgarnią Poltax i wiele innych ważnych decyzji, których teraz podejmować już nie muszę.

Od wydania „Pisz po polsku!” minęły ponad dwa lata, a ja nadal co kilka dni zaglądam na stronę księgarni Poltax i krzyczę radośnie do męża: „W poniedziałek było 136, a dziś jest 135!”. Skaczę z radości z okazji każdego sprzedanego egzemplarza. Cieszę się też, gdy widzę, że po skorzystaniu z podręcznika i zdaniu egzaminu puszczacie go dalej w świat. Niech służy kolejnym osobom.

A co do papieru, to w „Pisz po polsku!” na stronie nr 96 jest przykładowy esej pt. „Wolisz książki papierowe czy elektroniczne?” Moje podejście jest wyważone – to wszystko zależy od celu, w jakim korzystamy z podręcznika, a także od tego, co jest w środku i jakich aktywności od nas wymaga. I od intencji autorki i tego, jak sobie wyobraża Waszą pracę z książką.

Ja już oczami wyobraźni widzę, jak podczas długich, jesiennych wieczorów zaparzacie sobie herbatę albo robicie kakao, siadacie w ulubionym kącie w mieszkaniu, bierzecie do ręki ołówek i gumkę i robicie ćwiczenia w nowym podręczniku – samodzielnie, spokojnie, niespiesznie, uważnie, dokładnie, starannie, cierpliwie (przy okazji – ile pięknych przysłówków!), zaglądając w razie potrzeby do słownika. I robicie to codziennie.

Nowy podręcznik będzie wymagał od Was samodzielności. Kieruję go przede wszystkim do osób, które są gdzieś w okolicy poziomu B1, może już nawet zdały egzamin i – trzymając dumnie certyfikat – myślą nieśmiało o poziomie B2, ale wiedzą, że droga do niego jest długa i stroma.